Obserwuję tę “kampanię przedwyborczą” (cudzysłów zamierzony!) i ogarniają mnie smutek i przerażenie. Oto za moje pieniądze (i pana i tej pani też) pochodzące z podatków, ogólnopolskie partie polityczne zaśmiecają całe miasta i miasteczka. Im wyższe dotacje z budżetu państwa tym większe plakaty. A co na plakatach? Jak już ktoś słusznie zauważył, za każdym razem, coraz młodsze i piękniejsze, te same twarze od lat. I od lat te same hasła na plakatach. I w zasadzie nie ma tu znaczenia jaką partię reprezentuje dany kandydat. Dociekliwym proponuję ćwiczenie intelektualne: Weź hasła wyborcze z plakatów i pomieszaj – zdjęcie z jednej partii, hasło z innej. Widzicie jakieś różnice? Bo ja nie!! I to jest pierwszy problem.
Problem drugi:
Kampania przypomina coraz bardziej wesele wyprawione przez nowobogackich na zapadłej wsi. Dużo, kolorowo, głośno. Treści merytorycznej – zero! Byłoby to może śmieszne, gdybym za to nie musiał płacić ja ani Ty, drogi czytelniku tego bloga. Chcą nasi wieloletni sejmowi czarodzieje startować – to niech tak jak ci mali finansują swoją kampanię z własnych pieniędzy, ewentualnie z oficjalnych prywatnych darowizn. Z tym wiąże się też kolejna sprawa. Co cztery lata ci sami ludzie piszą na swoich plakatach te same hasła. Nie wiem jak jest w innych regionach ale u nas każdy na swoim plakacie ma słowo “Śląsk” odmieniane przez wszystkie przypadki. W debatach publicznych, każdy tym biednym Śląskiem wyciera sobie gębę, zgłaszając (co cztery lata te same!!) cudowne pomysły na postawienie naszego regionu na nogi. I na tym zainteresowanie delikwenta Śląskiem się kończy, już następnego dnia po wyborach. Żenujące dla mnie są np. wypowiedzi pewnego pana posła na temat ratowania górnictwa, tego samego pana, który był krótko wiceministrem do tych właśnie spraw.
Sprawa trzecia i kto wie, może najważniejsza, to frekwencja wyborcza. Kolejny raz będziemy słyszeć o żenująco niskiej frekwencji. I tu się w zasadzie błędne koło zamyka. Kandydaci obiecują cuda, ludzie w nie nie wierzą – więc nie idą głosować. Politycy obietnic przedwyborczych nie realizują – więc w następnych wyborach znowu większość zostaje w domach. Politycy nabierają w końcu przekonania, że to jest samograj – obiecaj byle co, poklep każdego po ramieniu, uśmiechaj sie do wszystkich i masz gwarancję kolejnych 4 lat w Sejmie. Z tym trzeba wreszcie skończyć. Krok pierwszy moim zdaniem to (uwaga, uwaga!) obowiązkowy udział w wyborach parlamentarnych. Za uchylanie się od obowiązku – kara finansowa. Wprowadzenie takiego przymusu (na pewien czas – 15-20 lat?) spowoduje zmianę myślenia obywateli o państwie. Jakoś w PRLu prawie wszyscy oddawali głosy (czy to miało sens czy nie, to inna sprawa!). Pora więc wreszcie zrozumieć, że teraz żyjemy na szczęście w ustroju, w którym głos każdego obywatela jest ważny i ma sens. Nie widzisz nikogo, któ spełnia Twoje oczekiwania drogi obywatelu? To oddaj głos nieważny. To ma swoje znaczenie. Ale jeśli zaliczasz się do tej samej grupy, co pewien pan w wieku ok. 40 lat, który na moje pytanie “Czy jest panu na prawdę obojętne kto państwem rządzi?” odpowiedział: “Jest mi to doskonale obojętne” – to NIE MASZ PRAWA narzekać przez najbliższe cztery lata.
Chcesz być “armatnim mięsem” wyborczym, o którym pewien polityk mawia: “Ciemny lud wszystko kupi!” – to sobie bądź. Albo lepiej – wyjedź w cholerę z tego kraju.
Mnie nie jest wszystko jedno – ja wezmę udział w wyborach i oddam tym razem głos na regionalny komitet wyborczy. Ja żyję i mieszkam tutaj i bliżsi są mi ludzie, którzy nie będą wpatrzeni w swojego warszawskiego wodza i działali pod jego dyktando, często wbrew interesom regionu, z którego zostali wybrani. Oddam głos na Listę nr 12.
Drogi Czytelniku, jeśli przeczytałeś ten tekst do końca i dalej się ze mną nie zgadzasz, to trudno. Na moim blogu wyrażam moje prywatne opinie, nie roszcząc sobie pretensji do bycia zbawcą narodu. Tym zajmują się co cztery lata ci sami ludzie, ze stratą dla nas wszystkich – włącznie z Tobą.