
W ostatnią środę (7 września) mieliśmy okazję obejrzeć w nowopowstałym Teatrze ŚwiętochłOFFice ostatni – przed oficjalnym otwarciem tego przybytku sztuki – monodram pod tytułem „Salieri”, w wykonaniu Huberta Bronickiego z Teatru Rawa.
Okazało się, że wbrew moim oczekiwaniom, wynikającym z wcześniejszych zapowiedzi, nie o Salieriego ani nie o Mozarta tu chodziło. Postacie te były potrzebne jedynie do bardzo skomplikowanej opowieści bohatera o poznawaniu otaczającego go świata poprzez docierające do niego dźwięki. W codziennym życiu my – lepiej czy gorzej widzący – nie zastanawiamy się nad kojarzeniem otaczających nas obrazów (rzeczywistości) z towarzyszącymi im dźwiękami. Dźwięk miasta jest dla nas raczej zakłóceniem niż źródłem informacji.
Hubert Bronicki w roli taksówkarza jeżdżącego po Wiedniu (?) od 15 lat, opowiadając o swoim codziennym życiu mówił tak, jak pewnie zrobiłby to każdy z nas. Mówił o dźwiękach jako przykrych zakłóceniach zaburzających jego prywatność. Rozwijając dalej swoją opowieść wspomniał o pewnym swoim niewidomym pasażerze i opowiedział nam – bardzo plastycznie i sugestywnie – słowami tego człowieka jak to jest „widzieć” miasto słuchem. Tak dla niego jak i dla nas – widzów, było to zaskakujące doświadczenie.
Wątek Salieriego posłużył tutaj w moim odczuciu do podkreślenia roli słuchu w życiu codziennym, zwracał uwagę na to, jak ważny i równocześnie pełniejszy może być odbiór otaczającego nas świata gdy chłoniemy go nie tylko zmysłem wzroku ale i słuchu (a najlepiej chyba wszystkimi zmysłami równocześnie).
Hubert Bronicki pokazał duży kunszt aktorski wcielając się na przemian to w siebie to w postacie ludzi, o których opowiadał.
Wracając do domu złapałem się na tym, że w ogóle nie rejestruję „głosu” ulicy i gdyby przyszło mi przemieszczać się z zakrytymi oczami, nie wiedziałbym gdzie jestem. A więc nie tylko do słuchania pięknej muzyki Mozarta, Salieriego, czy innych, bardziej nam współczesnych kompozytorów są nam potrzebne uszy, ale również do poznawania a wręcz chłonięcia otaczającej nas rzeczywistości.
Jeśli takie pozycje jak „Salieri” oglądamy jeszcze przed oficjalnym otwarciem teatru, to można się spodziewać, że nowemu dyrektorowi artystycznemu uda się utrzymać równie wysoki poziom w kolejnych spektaklach, czego jemu, teatrowi, a przede wszystkim nam, widzom serdecznie życzę.
O tym spektaklu napisano również tutaj.
Bo mamy oczy do patrzenia, uszy do słuchania…
Hubert Brodnicki przedstawił to tak, że głuchy by usłyszał, niewidomy by zobaczył. Spektakl naprawdę warty zobaczenia.