
Tytuł tego postu nie jest przypadkowy. Im dłużej obserwuję aktualną scenę polityczną w Polsce i im częściej czytam lub słyszę o coraz bardziej przestępczych działaniach zwolenników tzw. „dobrej zmiany”, tym wyraźniej przypomina mi się treść pokazywanej dawno temu (2003 r.) w telewizji sztuki teatralnej pod tytułem „Dziewiętnasty południk” w reżyserii Juliusza Machulskiego. Fabuła sztuki jest opisana tutaj.
W sztuce tej pokazany jest obraz Polski, w której zwalczają się nawzajem brutalnymi metodami poszczególne frakcje polityczne, nie stroniąc nawet od przestępstw, do władzy dochodzą męty zblatowane z przestępcami, ludzie nie mający zielonego pojęcia o kierowaniu państwem ani o polityce zagranicznej, efektem czego jest kolejny rozbiór Polski przy międzynarodowej aprobacie.
Uważny obserwator zauważy zbyt wiele analogii pomiędzy sztuką sprzed lat a aktualną sytuacją społeczną i polityczną w kraju.
Słyszymy oto, że w wielu miastach coraz to dochodzi do ciężkich pobić ludzi tylko dlatego, że nieco różnili się mową, wyglądem albo poglądami politycznymi od bijących ich bandytów. Nie dalej jak wczoraj podano informację o pobiciu w tramwaju profesora UW przez jakiegoś domorosłego „obrońcę ojczyzny” tylko dlatego, że ów profesor rozmawiał ze swoim towarzyszem podróży po niemiecku. Oto według miłościwie nam panującej partii marsze paradne ONR i MW, na których młodzi wielbiciele władzy gromadnie i publicznie „zamawiają pięć piw”, są „cacy”, a legalne manifestacje Komitetu Obrony Demokracji są „be”. W porządku jest uniewinnianie przez Prezydenta państwa człowieka jeszcze nie skazanego prawomocnym wyrokiem czy nie przyjmowanie wbrew prawu przysięgi od prawidłowo mianowanych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. W porządku jest też publikowanie lub nie – zależnie od widzimisię urzędniczki – wyroków tegoż Trybunału. Na wymienienie wszystkich przykładów narastającego bezprawia szkoda czasu i papieru.
Nie minęło jeszcze 100 lat od odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach zaborów a znowu widać po raz kolejny w historii, że znacząca część elit politycznych zmierza –świadomie lub nie (zamiar nie jest tu istotny) – do pogrążenia kraju w chaosie a wręcz do jego upadku.
Dlaczego tak się dzieje?
Trudne pytanie a i odpowiedź niełatwa. Widzę kilka głównych przyczyn, charakteryzujących wszystkich obecnych graczy na polskiej scenie politycznej:
- brak rzetelnych, uczciwych, kompetentnych ludzi z charyzmą, zdolnych do wypracowania i wdrożenia programu harmonijnego rozwoju kraju przy spodziewanym sprzeciwie konkurentów i części społeczeństwa. Ja przynajmniej nie zauważyłem nikogo takiego;
- brak znaczącej siły politycznej, która zechciałaby przedstawić taki rzetelny program na wiele lat do przodu, przekonać do niego ogół społeczeństwa a następnie go wdrożyć;
- brak we wszystkich partiach politycznych zdolności do wypracowywania i przestrzegania uzgodnionych kompromisów, bez których nie da się skutecznie rządzić państwem;
- powszechny nepotyzm we wszystkich środowiskach politycznych; różnica między nimi polega tylko na tym, ze jedni zagarniają więcej od drugich;
- powtarzające się już od wielu kadencji zjawisko gry na przeczekanie, na odwlekanie trudnych decyzji do następnej kadencji, stosowane przez wszystkie siły polityczne obecne w Sejmie, zarówno rządzące jak i opozycyjne i to niezależnie od roli, jaką w danym momencie pełniły;
- ostatnie i najbardziej bolesne to całkowity brak zainteresowania losami państwa i społeczeństwa przez dominującą większość współobywateli. Problem tym poważniejszy, że każdej kolejnej władzy od 27 lat nie zależało i nie zależy na budowie społeczeństwa obywatelskiego. Marna władza nie lubi, gdy patrzy się jej na palce. A jak mawia pewien pan „Ciemny lud wszystko kupi”, więc władza wkłada temu ciemnemu ludowi do łbów „opowieści z mchu i paproci” i robi swoje.
Co dalej?
To wszystko sprawia, że sytuacja w Polsce zaczyna mi coraz bardziej przypominać sytuację w Niemczech na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Elita państwa zacierała wtedy ręce, że znalazł się taki jeden, który złapie naród za pysk, „ciemny lud” uwierzył w proste recepty i czarno-białą wizję państwa i świata głoszoną przez wodza, a co było dalej wszyscy wiemy.
Dzisiejsi rządzący nie chcą pamiętać o tym, że przedwojenni idole dzisiejszych „hajlujących” polskich narodowców popierali idee tego wodza, o którym mowa wyżej, że ów wódz był jednym ze znamienitych gości na pogrzebie marszałka Piłsudskiego.
Czy naprawdę musi u nas dojść np. do „kryształowej nocy” aby społeczeństwo obudziło się i wreszcie zaczęło egzekwować swoje obywatelskie prawa i „wysłało na księżyc” wszelkiej maści nieudaczników politycznych zdolnych wyłącznie do burzenia?
Wiem – będzie nas wszystkich bolało, bo bardzo prędko każdy, nawet najtwardszy zwolennik obecnej władzy, zobaczy i odczuje na swojej kieszeni, że „z niczego nie ma nic” i trzeba będzie spłacać kredyty zaciągnięte na realizacje obietnic bez pokrycia, takich jak 500+, wcześniejsze emerytury i co tam jeszcze w międzyczasie wymyślą. Ekonomia jest prosta: pożyczyłeś – musisz oddać. Pamiętajmy zdanie wypowiedziane kiedyś przez Margaret Thatcher: „Jeśli rząd mówi, że komuś da – to znaczy, że zabierze tobie. Bo rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy”.
Jeśli drogi czytelniku dalej się nie zgadzasz z moim zdaniem obejrzyj koniecznie „Dziewiętnasty południk”. Jeszcze niedawno był dostępny m.in. na Youtube tutaj. Po uważnym obejrzeniu wróć proszę do lektury tego tekstu.
ks.prf.Józef Tischner w “Krainie schorowanej wyobraźni” pisał : “Norwid wskazał na coś, co stało się względnie trwałą kategorią polskiej wrażliwości: Jesteśmy My i Oni, są Nasi i Nie Nasi. Między Nami a Nimi rozciąga się przepaść. Rozmawiamy tylko z tymi, których możemy uznać za Naszych. Natomiast Oni – Nie nasi – są poza rozmową. Krąg Naszych określony jest uczuciowo: jest jakiś nastrój, znajome pieśni, jakieś słowa, zaklęcia, które rozpalają lub ochładzają więzi. Emocja nie tylko dzieli Wybranych od Niewybranych, ona również wynosi wybranych ponad protezę tego świata. Nasi są Lepsi , bardziej Czcigodni i bardziej Święci. A dlaczego ? Przede wszystkim dlatego, że cierpią niezwykłym cierpieniem – cierpieniem ludzkości i Boga” W myśl idei “dobrej zmiany”, dążącej do ograniczenia demokracji czyli zastąpienia demokracji demokracją z przymiotnikiem szuka się “prawdziwków” do “prawdziwego państwa”. “Państwo prawdziwków” to zdaniem ideologów dobrej zmiany państwo silne siłą rządu , które ma za sobą jakąś dziejową “prawdę”. Niestety Polak nie walczy myślą i są tego efekty…..
Dziś zauważyłem, że powyższy tekst opublikowany został na stronie śląskiego KOD-u, link do postu znalazł się również na stronie KOD-u małopolskiego. Dziękuję za zainteresowanie i piszcie proszę komentarze.
Ciekawe informacje już dawno nie czytałem takiego fajnego artykułu.