wrzesień 22, 2023
Strona główna » Nie być sobą – to znaczy kim?
Akceptacja

Każdy z nas, niezależnie od wieku i pokolenia, z którego pochodzi, już jako dziecko marzył. W moim pokoleniu marzyliśmy o tym, by być takim jak Old Shatterhand, albo chociaż jak Winnetou. Dziewczyny też miały pewnie jakieś swoje idolki na miarę tamtych czasów. Czasy się jednak zmieniają, rosną nowe pokolenia dzieciaków, a chęć bycia kimś innym jest wiecznie żywa, niemal jak Lenin. Zmieniają się tylko obiekty dziecięcych marzeń – zależnie od tego, jaka lektura lub film jest aktualnie na topie. I trudno się dzieciakom dziwić. Chcą być „kimś”. Kimś lepszym od Adasia, czy Zosi, ładniejszą od Ali, silniejszym od Wojtka, a książki, Internet i telewizja podpowiadają przecież nowe wzorce.

No dobrze, a co z dorosłymi? W końcu dorośli ludzie mają swój rozum, ukształtowany system wartości, ideały. Hmm, czyżby? Gdyby tak było, nikt nie włączyłby telewizora, by oglądać przeraźliwie nudne programy typu reality show. Ani te, opowiadające o znanych na całym świecie celebrytach, ani te ze szczebla rodzinnej gminy, czy miasta. Nikt też nie czytałby miliona pisemek relacjonujących życie tychże idoli.

Tak, można się z tego nabijać, ale… Umówmy się, w każdym z nas, gdzieś głęboko siedzi taki chochlik, który szepcze do ucha: „Fajnie byłoby, tak chociaż przez jeden dzień być kimś innym i zobaczyć świat z innej perspektywy”. Pamiętacie powieść Marka Twaina Książę i żebrak? No właśnie. Mnie do rozważań nad tą odwieczną chęcią bycia – choć na chwilę – kimś innym, natchnęła powieść Justyny Karolak Kobiety i szatani. Główna bohaterka tej powieści wciela się wbrew swej woli, i to dosłownie, w postać swojej przyjaciółki: w jej życie osobiste, problemy, rodzinę. Całkowita zamiana miejsc następuje w sekundzie, na dodatek nikt oprócz samej bohaterki tego nie zauważa.
Historia opowiedziana w tej powieści skłoniła mnie do głębszych refleksji. Po pierwsze: czy naprawdę chciałbym wcielić się, choć na chwilę, w znaną mi postać literacką (a jeżeli to którą?) lub chociaż w kogoś mi mniej czy bardziej znanego? Po drugie: czy chciałbym w swoim życiu spotkać osobę będącą ucieleśnieniem jakiejś postaci literackiej czy filmowej?

Mając na grzbiecie ponad siedemdziesiąt lat, wiem z całą pewnością, że nie warto, bo i tak w końcu wróci się do punktu wyjścia.
Cóż mi bowiem z bycia przez jakiś czas wspomnianym już „królewiczem”, skoro to nie moje miejsce, albo jak mawiają kabareciarze: „nie moje małpy i nie mój cyrk”. Można zmienić swój wygląd zewnętrzny, szaty, można zacząć się inaczej wysławiać, jednakże gdzieś głęboko w środku, każdy pozostaje sobą. To – dla innych smutna, dla mnie istotna prawda, że zmiana siebie „w środku” jest znacznie trudniejsza, niż przebranie się w królewskie szaty. Potrzebowałem lat, żeby to zrozumieć, musiałem popełnić ileś błędów, zrobić ileś fałszywych kroków, żeby pojąć, że najlepsze, co mogło mi się w życiu przydarzyć, to bycie sobą i zaakceptowanie faktu, że jestem taki, jaki jestem. Co oczywiście nie stoi w sprzeczności z dążeniem do rozwoju i chęci bycia coraz doskonalszym. Ale kluczem do tego, by nie bujać w obłokach i być zadowolonym z tego, co się ma, jest ciągła akceptacja stanu istniejącego. Walka z samym sobą jest równie skuteczna jak walka z wiatrakami.

No i drugi aspekt sprawy: marzenia o spotkaniu swojego idola czy idolki z bajki, filmu, literatury, czy innych opowieści. Życie uczy, że takie przekazy słowne czy filmowe zawsze, ale to zawsze, pokazują tylko jedną stronę medalu. Gdyby pewnego dnia twój wymarzony bohater książkowy czy filmowy, dziewczyna marzeń, o którą gdzieś się otarłeś dosłownie czy w przenośni, stanęli nagle przed tobą na ulicy, pewnie byś ich nawet nie poznał. Nie byliby bowiem ani trochę podobni do tego wymarzonego ideału zrodzonego w twojej głowie pod wpływem obrazu czy opisu. A nawet gdybyś rozpoznał i wszedł w głębszą relację, bardzo szybko przekonałbyś się, jak dalece rzeczywisty charakter i zachowanie twojego bohatera książkowo-filmowego dalekie są od wyidealizowanych wyobrażeń.

Ergo, wracamy do punktu wyjścia. Fajnie jest poczytać Księcia i żebraka, Kobiety i szatanów, czy nawet Doktora Jekylla i Mr Hyde’a (tam to dopiero jest zamiana ról, prawda?), ale kluczem do dobrego życia jest bycie sobą, drogi czytelniku, czyż nie?

Wykorzystałem darmowe zdjęcie Nieka Verlaana z portalu Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pl_PLPolish
%d bloggers like this: