
Moje refleksje po przeczytaniu wywiadu Agaty Pustułki z profesorem Miodkiem
Profesor Miodek był, jest i pozostanie dla mnie wielkim autorytetem w dziedzinie znajomości języka polskiego. Jednakże niektóre jego stwierdzenia wypowiedziane w wywiadzie , opublikowanym w DZ w dniu 14.10.2016 r. wprawiły mnie w osłupienie.
Na pytanie dziennikarki: „Czy jest pana zdaniem możliwa kodyfikacja języka śląskiego?” profesor Miodek odpowiedział: „Nie, bo po pierwsze, to nie jest język. Zbyt wiele mamy odmian, by je podciągnąć do jednego wzorca. Zresztą po co to robić? Niech trwają i przetrwają w swoich postaciach. Bądźmy dumni z tej językowej mozaiki i róbmy wszystko, by ją ochronić.”
I kolejny fragment: „Kodyfikacja języka śląskiego to bardziej polityczny postulat?” Odpowiedź: „Nie wiem, jakie są intencje. Moim zdaniem, taka kodyfikacja zubożyłaby śląską mowę. Nie można narzucić wszystkim jednego schematu językowego.”
A więc po kolei:
- Dlaczego zdaniem pana profesora można było narzucić „jeden schemat językowy” wobec np. języka polskiego a nie należy tego robić z językiem śląskim? Po co było opracowywać zasady gramatyki i ortografii dla języka polskiego, skoro wszyscy wiedzą jak się wymawia każde słowo? Po co było ujednolicać skoro w różnych regionach kraju ludzie inaczej mówią i akcentują? To zatem duża niekonsekwencja w rozumowaniu.
- Śląski „to nie jest język”. W ustach profesora to dość odważne twierdzenie. Czym zatem jest język, albo inaczej – kiedy możemy powiedzieć obiektywnie, że dany sposób porozumiewania się ludzi jest lub nie jest językiem? Z naukowcem wypada dyskutować metodami naukowymi. Zatem za Nową Encyklopedią Powszechną PWN: „Język to system, służący do przenoszenia informacji w społeczeństwie ludzkim. Znaki języka mają charakter konwencjonalny, tzn. brak jest związku naturalnego, przyczynowego między formą znaku i informacją, którą ten znak niesie.” „Z językiem człowiek styka się poprzez tekst”. I kluczowe dla dalszych rozważań zdanie: „Tak np. współczesne języki słowiańskie to 11 odmian dialektycznych jednolitego niegdyś języka prasłowiańskiego, które z biegiem czasu ze względu na swą rangę społeczną zyskały status samodzielnych języków”. Czyli przerysowując – polski to taki dialekt prasłowiańskiego a nie żaden język? Ten przydługi cytat można streścić prostym zdaniem: Uznanie danego języka za „język” jest tylko i wyłącznie sprawą polityczną, o czym wszyscy doskonale wiemy. Wyłącznie ze względów politycznych władze w Pekinie traktują język tybetański jako „dialekt chiński” a władze w Moskwie uważają języki białoruski czy ukraiński za gorszą odmianę rosyjskiego. Naprawdę dziwię się, że słowa „Nie wiem jakie są intencje” tak łatwo przeszły panu profesorowi przez gardło.
- Mówi pan profesor dalej „Bądźmy dumni z tej językowej mozaiki i róbmy wszystko, by ją ochronić”. Wspaniale – szkoda tylko, że nie dodał pan JAK? Jak mamy chronić nasz język bez jakiegokolwiek wsparcia ze strony państwa? Żeby chociaż to państwo nie przeszkadzało, ale gdzie tam. Jakoś w wielu krajach europejskich wspierane i hołubione przez władzę są działania na rzecz ochrony języków i kultury mniejszości. Być może kiedy Ślązaków zostanie tylu co dzisiaj jest wilamowiczan to pan profesor się łaskawie zgodzi, że język trzeba opisać i chronić? Najłatwiejszą i najprostszą formą zachowania bogactwa danego języka jest przecież jego forma pisana, bo to jedyna forma trwała. Ludzie wymierają, słowo mówione zanika albo się zmienia. Jedynie pismo zostaje. Nie raczył profesor Miodek zauważyć dość daleko posuniętych prac nad kodyfikacją języka śląskiego – czyżby o nich nie wiedział? A gramatyka języka śląskiego była już przecież przedmiotem pracy doktorskiej w 1873 r. na uniwersytecie lipskim.
- Całość moich rozważań zamknę ostatnim cytatem z ww. wywiadu. Mówi pan profesor Miodek: „Po burzach dziejowych, powstaniach śląskich, obu wojnach, na Śląsk zjechali się przedstawiciele różnych regionów i w tym tyglu językowym zrodziła się ponadregionalna odmiana języka polskiego i mimo różnych przeciwieństw, zwalczania, przetrwała śląska gwara. Dodajmy, gwara bardzo lubiana przez Polaków nie tylko dlatego, że opowiadane gwarą żarty śmieszą bardziej od innych”. No właśnie – dopóki w gwarze śląskiej opowiadane są wice w kabarecie przy piwie, krupnioku i golonce to jest wszystko w porządku. Kiedy jednak próbujemy uświadomić społeczeństwu polskiemu, że w języku śląskim można wyrazić wszystko – najgłębsze emocje i uczucia, można pisać piękną poezję i prozę, można genialnie tłumaczyć na język śląski najznamienitszych poetów z całego świata – oj dla warszawskich elit to już jest stanowczo za dużo, więc języka śląskiego nie ma i już. Kropka.
Panu profesorowi gorąco polecam lekturę kilku książek wydanych przez wydawnictwo SilesiaProgress, m. in. „Listy z Rzymu” Z. Kadłubka, „Promytojs przibity” w jego tłumaczeniu, zbiór wierszy poetów z całego świata pt. „Dante i inksi” w tłumaczeniu M. Syniawy i kilka innych pozycji prozą. No i oczywiście „Słownik gōrnoślōnskij gŏdki” wydany przez „Pro Loquela Silesiana”, zawierający w części polsko-śląskiej 14500 a w części śląsko-polskiej 16500 haseł. Miłej lektury Panie Profesorze.
Z wyrazami szacunku
Janusz Muzyczyszyn
Powyższy tekst został wydrukowany z drobnymi zmianami redakcyjnymi w Dzienniku Zachodnim w dniu 24.10.2016 r. pod tym samym tytułem.
W połowie XIX wieku Antoni Stabik – kapłan, społecznik i pisarz – postulował skodyfikowanie naszej mowy w celu jej ochronienia i tworzenia w niej literatury. Nie był zwolennikiem separatyzmu ani niemieckim agentem. Jak już, to raczej optował za tym by nasz heimat należał do Polski. Ale przede wszystkim był zakochany w swojej ziemi, jej kulturze i wielowiekowym dorobku. W języku rzecz jasna też.
Moje pytanie jest proste :to dlaczego nie pisze Pan po śląsku.Język to przede wszystkim literatura wybitna literatury a takiej ja po tej stronie niestety nie widzę.
Moja odpowiedź, Panie Piotrze, jest również prosta. Po pierwsze dlatego, żeby tekst był czytelny dla czytelników nie znających języka śląskiego. Po drugie – z tego samego powodu, dla którego nie piszę bloga po angielsku, choć go dobrze znam. Polski jest po prostu moim pierwszym językiem. Natomiast język śląski znam, używam go na co dzień (choć nie wszędzie) i również piszę w nim, choć nie na blogu. Język jest przede wszystkim narzędziem do porozumiewania się ludzi między sobą. Najpierw była mowa, potem pismo jako sposób utrwalenia słowa mówionego i utrwalania myśli. Zaś co do literatury – gdyby Pan uważnie prześledził to, co w ciągu ostatnich paru lat pokazało się na rynku wydawniczym, to zapewne zmieniłby Pan zdanie.