Do napisania tego tekstu skłoniła mnie dyskusja, jaka rozwinęła się niedawno na Facebooku pod wpisem jednej z moich znajomych. Napisała ona: „Za rozpalanie nadziei odpowiedzialny jest latarnik i latarnia. Czy da i nie odbierze. Czy weźmie i nie odrzuci… Nie bójmy się brać, dawajmy odpowiedzialnie…”. Pod wpisem rozwinęła się ożywiona dyskusja na ten temat.
Jak więc jest naprawdę z tym dawaniem i braniem? Życie jak zwykle pokazuje, że sprawa prosta nie jest i nie da się opisać prostymi definicjami.
Dawanie i branie to procesy nierozłączne, jedno nie istnieje bez drugiego. Kłopot w tym, że o jakości, przebiegu i skutkach decydują w tym przypadku intencje i nastawienie obu stron. Jest więc wiele sposobów „dawania” i „brania”.
- Możemy mieć zatem do czynienia z sytuacją gdy osoba dająca daje (uczucie, dobra, itp.) demonstrując swoją uczynność, ofiarność jedynie po to, aby zabłysnąć w oczach otoczenia. „Patrzcie jakim dobroczyńcą jestem! Daję innym! Podziwiajcie mnie!” Akt dawania jest tu niczym innym jak głaskaniem swojego wybujałego ego!
- Po przeciwnej stronie jest postawa, którą można opisać tak: „daję, bo muszę, bo świat (inni) tego ode mnie oczekują, bo mnie się nie należy”. To postawa człowieka, który na ogół ma problem z poczuciem własnej wartości. Akt „dawania” w żaden sposób nie poprawia jego stanu psychiki, co najwyżej wywołuje w końcu poczucie przegranej, bo „całe życie dawałem/dawałam innym wszystko a i tak nie mam z tego nic w zamian”.
- Inna postawa to podejście, które określam jako „handel wymienny”. Dajesz, oczekując czegoś w zamian. Ale dając nie określasz od razu tego „czegoś”. Dopiero wtedy, kiedy to dla ciebie wygodne, informujesz obdarowanego: „jesteś mi winien przysługę”. Manipulacja w najczystszej formie.
- I wreszcie jedyna akceptowalna dla mnie forma „dawania”. Daję, bo chcę dać właśnie to, właśnie tobie. Dlaczego? Bo chcę. Kropka. Dawanie z czystej potrzeby serca, bezwarunkowe i bez oczekiwań zwrotnych. Nawet bez oczekiwania, że obdarowany „musi” ten dar przyjąć. Czysty altruizm.
Podobnie jest z „braniem”.
- Postawa pierwsza to „biorę, bo mi się należy, bo jestem biedny/nieszczęśliwy, bo musisz mi dać, itd.”. To postawa czysto roszczeniowa. Takich ludzi często określamy słowami „bluszcz” albo „jemioła”.
- Przeciwieństwo, to: „nie biorę nic, bo na pewno będzie czegoś chcieć w zamian”. Albo: „nie biorę, niech mu/jej się nie wydaje, że robi mi łaskę”. Jest to postawa typowo obronna, budowanie muru na wszelki wypadek. Również wynikająca z niskiego poczucia własnej wartości.
- I ostatni wariant, to: „biorę otrzymany dar i cieszę się, że go dostałem. Nie prosiłem o nic, niczego w zamian nie obiecywałem a zostałem obdarowany. Dziękuję Ci”.
To tylko teoretyczne rozważania? Tak sądzisz drogi Czytelniku? Namawiam Cię zatem na dwa proste eksperymenty. Podejdź do pierwszego z brzegu napotkanego (najlepiej obcego) człowieka i powiedz: „Daję ci 50 (100) złotych. Weź, spożytkuj jak chcesz. Nie oczekuję niczego w zamian”. Potrafisz to zrobić? Jeśli tak, to przyjrzyj się dokładnie swoim uczuciom i myślom, które Ci się wtedy pojawią. Łatwo poszło?
Eksperyment drugi to sytuacja odwrotna. Wyobraź sobie, że podchodzi do Ciebie obca osoba i mówi ten sam tekst. Co zrobisz? Jak się z tym czujesz, jakie myśli chodzą Ci po głowie? To już było trudniejsze, prawda?
Na ogół jest tak, że łatwo nam jest dawać a trudniej brać. Dla mnie te procesy są nierozerwalne. Twierdzę, że jeśli ktoś nie umie (nie chce/nie potrafi) bezwarunkowo brać, to nie potrafi również bezwarunkowo dawać. Jest to szczególnie ważne w związkach i innych bliskich relacjach międzyludzkich. Jeśli to umiemy to jesteśmy ludźmi prawdziwie wolnymi.
Sobie i Wam wszystkim życzę zatem abyśmy zawsze umieli i dawać i brać bezwarunkowo, szczególnie najbliższym sobie osobom.
Podsumowanie dawania i brania – trafne jak najbardziej. Ja dodałabym jeszcze….daję na różne cele, wtedy, kiedy gdzieś do czegoś trzeba się dorzucić, zawsze jestem otwarta. Nie daję bezpośrednio komuś, kto prawie żebrze, bo mu się należy, bo biedny, bo taki człowiek też może sobie pomóc na różne inne sposoby, żeby nie brać i z mojego doświadczenia, czasem nie wychodzić przed orkiestrę, bo komuś chce się zrobić przyjemność i coś się mu zafunduje a ten ktoś nawet nie powie słowa “dzięki”, tak jakby to musiało być….brać to nie biorę, bo nikt jak na razie nie jest chętny, by mi coś dać….
Janusz,swietny tekst,podsumowanie doskonale!
Powinni go przeczytac szczegolnie ci wszyscy ktorzy daja tylko wtedy bo maja w tym interes taki czy inny,by zrozumieli ,ze istnieje rowniez dawanie z potrzeby serca.
Dyskusji nie będzie, bo poglądy dokładnie te same…Dodam tylko, że nie wspieram żebrzących, ani dorosłych, ani dzieci.Od tego są instytucje wspomagające. Co innego akcje, np.WOŚP czy “Ciepło serca w słoiku”…