Do postawienia sobie tego pytania skłoniła mnie analiza ostatnich wydarzeń w polityce krajowej. Dowiadujemy się bowiem, że Prezydent Andrzej Duda udaje się z wizytą do USA, gdzie (wg mediów) będzie miał wystąpienie w ONZ i spotka się z głowami innych państw. Niestety póki co nie wiemy jakie są szczegółowe cele tej Jego wizyty.
Dotychczas praktykowanym w Polsce zwyczajem było, że głowa państwa przed takimi ważnymi wizytami międzynarodowymi spotykała się z rządem i szefami głównych partii politycznych aby wypracować wspólne stanowisko na wizytę. Do dyspozycji prezydenci mieli: Radę Gabinetową, Radę Bezpieczeństwa Narodowego, czy wreszcie indywidualne spotkania z szefami poszczególnych partii. Potem o uzgodnionej tematyce rozmów informowane było społeczeństwo. I takie postępowanie prezydenta było logiczne, jako że jego rolą jest reprezentowanie interesów kraju czyli WSZYSTKICH obywateli naszego państwa.
Dzisiaj okazuje się, że mamy do czynienia z nowym, świeckim zwyczajem. Otóż wystarczyła jedna nocna wizyta na Żoliborzu aby Pan Prezydent Andrzej Duda doznał iluminacji (wręcz objawienia) i tak wyposażony udał się w ważną wizytę zagraniczną. Powstaje więc pytanie: Czy faktycznie mamy wreszcie prezydenta, który jak prorok z góry wie co się wydarzy i ma w głowie gotowe recepty na każdy problem krajowy i międzynarodowy – nie potrzebuje więc niczyich rad ani pomocy, czy też mamy do czynienia z człowiekiem, który wzorem pewnego króla mówi i myśli o sobie “Państwo to ja”?
Nie ukrywam, że obawiam się zarówno pierwszej jak i drugiej możliwości. No bo na prawdę nie chce mi się wierzyć, że Pan Prezydent po prostu lekceważy aktualnie urzędującego premiera i rząd tylko dlatego, że są oni z innej opcji politycznej. Gdyby tak było, to byłby to niestety bardzo zły przykład. Tak nie postępował żaden z jego poprzedników, nawet śp. Lech Kaczyński.
Mam cichą nadzieję, że w miarę szybko nadejdzie ten moment, kiedy Pan Prezydent Duda otrząśnie się z podszeptów złych doradców i chociaż spróbuje zacząć być prezydentem WSZYSTKICH obywateli Polski. Moim też. Szczerze mu tego życzę. Inaczej narazi się na ciągłe kpiny i określenia typu PPP (Pan Prezydent PiSu).
I na koniec – Panie Prezydencie, serdecznie Pana proszę o to aby swoje decyzje w ważnych dla państwa i obywateli sprawach oznajmiał pan osobiście a nie ustami swoich urzędników. Nie godzi się bowiem aby ktokolwiek (nawet prezydencki minister) przeprowadzał przed kamerami egzegezę myśli, mowy i uczynków prezydenta mojego kraju. Wolę to słyszeć z Jego ust – przynajmniej wiem wtedy, że to są Jego słowa, myśli i decyzje.