Dzisiejsze przedpołudnie poświęciłem odwiedzaniu miejsc, do których nieczęsto trafiamy. Szczególnym smutkiem napawa mnie wizyta na starym cmentarzu w Orzegowie – dzielnicy Rudy Śląskiej (zdjęcie powyżej). Cmentarz założony pod koniec XIX wieku, na którym pochówki zakończono po II Wojnie Światowej wygląda bardzo źle. Chaszcze, drzewa samosiejki, niekoszona trawa, gruba warstwa liści, zaniedbane, uszkodzone a i celowo poniszczone nagrobki. Dom (prawdopodobnie) przedpogrzebowy w ruinie, zdewastowany przez złomiarzy. Jedyne utrzymane groby to tych zmarłych, których rodziny jeszcze żyją i pamiętają.
Jestem przekonany, że pochowani są tam ludzie ważni dla Orzegowa. Im i wszystkim innym zapaliłem znicze.
Dlaczego tak jest, dlaczego nikt nie dba o to miejsce? Cmentarz jest w zarządzie pobliskej parafii katolickiej i UWAGA! UWAGA! – pod nadzorem konserwatorskim(!?). Parafianie są jakoś głusi na apele proboszcza o pomoc. Jest więc chyba dla wszystkich oczywiste, że parafia nie jest w stanie ani organizacyjnie ani finansowo zapewnić ochrony i pokryć kosztów utrzymania, opieki i naprawy uszkodzonych nagrobków i całego cmentarza. Czas najwyższy aby to miasto przejęło ten zabytkowy obiekt w swój zarząd i w dającej się przewidzieć przyszłości przeprowadziło konieczne prace konserwatorskie. Wszak ten cmentarz jest dla Rudy Ślaskiej tym czym Rakowicki dla Krakowa (z zachowaniem proporcji oczywiście). Może więc warto zadbać o ten zabytek np. w ramach robót publicznych, organizować lekcje historii tamże, wciągnąć do współpracy organizacje pozarządowe działające w mieście? Może poszukać dotacji z zewnątrz? Wspaniałe pole do popisu dla władz miasta. Z przykrością dowiedziałem się od odwiedzających ten cmentarz osób, że w tym roku harcerze się zbuntowali i stwierdzili, że nie może być tak, że tylko oni tam cokolwiek robią. Jasne, znacznie łatwiej jest czcić na akademii członków warszawskich Szarych Szeregów, prawda?
Społeczeństwo, naród, państwo, które nie dba o pamięć swoich zmarłych przodków, nie zasługuje na szacunek i pamięć.
Uwagę tę kieruję szczególnie do mieszkańców domków ulokowanych tuż za płotem cmentarza, którzy nierzadko podrzucają przez ogrodzenie pozostałości po swoich libacjach.
Druga moja dzisiejsza wizyta to brama obozu na Zgodzie (obecnej dzielnicy Świętochłowic). Dzisiaj, a więc bez zadęcia, bez tłumu, mediów, zdjęć – za to w zadumie i skupieniu. Zadumie nad miejscem, w którym najpierw na podstawie decyzji władz III Rzeszy więziono i pozbawiano życia Żydów, potem w ramach filii obozu w Auschwitz – Polaków i więźniów innych narodowości, a po zakończeniu wojny – wykorzystując istniejącą, gotową “infrastrukturę” – na mocy decyzji polskich władz w 1945 roku więziono i pozbawiono życia w nieludzki sposób ok. 2500 mieszkańców Górnego Śląska. Im też zapaliłem znicze.
Tam oto w jednym miejscu spotkały się w taki sposób dwa różne reżimy. I patrząc na wydarzenia dziejące się przez ostatnie kilkadziesiąt lat na całym świecie jestem prawie pewien, że takie scenariusze mogą sie powtórzyć. Zawsze zaczyna się to od twierdzeń mniejszego czy większego wodza, takich jak “jeden naród”. Pamiętajmy WSZYSCY o tych lekcjach historii.
Na koniec trochę optymizmu. Jestem pełen uznania dla osób (organizacji?), które co roku dbają o groby żołnierzy I Wojny Światowej, pochowanych na cmentarzu przy ul. Kraszewskiego w Bytomiu. Groby kilkudziesięciu żołnierzy armii austro-węgierskiej, którzy prawdopodobnie zmarli wówczas w pobliskim szpitalu wojskowym, są zadbane, odnawiane są imienne tabliczki poległych, prawie przy każdym grobie leżą kwiaty i pali się znicz. Co ciekawe – znakomita większość nazwisk wskazuje, że pochowani są tam obywatele Bałkanów (Serbowie? Bośniacy?). Może warto zainteresować tamte kraje losami ich przodków?
Takie podejście do grobów przodków (nawet tych “nie naszych”) polecam gorąco uwadze władz Rudy Śląskiej i innych miast. Wszak już w społeczeństwach przedchrześcijańskich zmarłych przodków otaczano szczególną czcią i pamiecią.
Warto przy okazji święta Wszystkich Świętych podzielić się swoimi refleksjami a nade wszystko warto pamiętać o tych, o których już nikt nie pamięta, albo ich bliscy są gdzieś daleko, lub wcale ich nie ma. Ja mam taki zwyczaj, że modlę się szczególnie w tych dniach wspomnień nie tylko za bliskich z mojej rodziny i tych, z którymi się znałam, ale także za tych, o których już mało kto pamięta, często bezimiennych….niech też mają swoje światełko…