Asumptem do napisania poniższych rozważań był bardzo dobry tekst Justyny Karolak na jej blogu. Mam świadomość, że w moim poście nie znajdziecie żadnych nowych rewelacji ani odkryć, jest to raczej rozwinięcie niektórych wątków, które poruszyła.
Inspiracje to faktycznie niezwykle ciekawe pole dla każdego twórcy. Zgadzam się, że „leżą” one wszędzie, w zasięgu ręki. Nie wiem jak to wygląda u uznanych twórców – pisarzy i poetów, moje doświadczenia są w tej kwestii przeróżne. Zdarzało mi się, że do napisania kolejnego wiersza zainspirował mnie obraz, widok przyrody albo zdjęcie i wokół nich rodziły mi się w głowie kolejne strofy. Innym razem była to scena ujrzana na ulicy albo wydarzenie z przeszłości, które nagle przywołała moja pamięć. Bywało, że źródłem stawała się jakaś głębsza refleksja na temat życia – mojego lub cudzego. Rzadziej zdarza mi się, że przed zaśnięciem wpada mi do głowy jakaś nowa strofa; jeszcze wtedy nie wiem co z nią zrobić, ale staram się ją zapamiętać i następnego dnia rozwija mi się w kolejny utwór. Kiedyś też zauważyłem, że do tworzenia kolejnych wierszy inspiruje i równocześnie mobilizuje mnie zewnętrzne wyzwanie – rzucone hasło-słowo. Najdziwniejszą jednak inspiracją jaka mi się przydarzyła było jedno słowo, które przyszło mi do głowy jako tytuł wiersza. Usiadłem do klawiatury, napisałem ten tytuł i … nic! Pomedytowałem i zostawiłem pustą stronę z tytułem na parę dni. Gdy potem wróciłem do niej, tekst pojawił się jakby znikąd.
Jako raczkujący pisarz znacznie mniej mam do powiedzenia w kwestii inspiracji przy pisaniu powieści czy opowiadań. Do mojej pierwszej powieści siadałem mając w głowie jej ogólny kształt. Wiedziałem jak ma wyglądać narracja, jaka ma być jej konstrukcja i jakie będzie jej zakończenie, miałem spisany ogólny jej plan. Inspiracje do budowania pobocznych wątków i losów postaci drugoplanowych pojawiały mi się i rozwijały w trakcie pisania. Nie mogę oczywiście wykluczyć, że istotną rolę mogło tu odegrać moje doświadczenie życiowe i wiek, w końcu ileś rzeczy widziałem, słyszałem i przeżyłem, nie mniej nie miałem i nie mam zamiaru pisać autobiografii i niezamierzone wątki osobiste, o ile w ogóle są, plączą się gdzieś daleko w tle.
Zdaję sobie sprawę, że o ile chcę zaistnieć na rynku wydawniczym, to w kolejnych dziełach musiał będę sięgnąć do wielu różnych źródeł, bo nie da się pisać wiarygodnie o specyficznych problemach czy dziedzinach sztuki lub nauki, bez pogłębionej wiedzy na dany temat. Wiem, że to dopiero przede mną.
Powyżej podałem kilka linków do moich wierszy opublikowanych na tym blogu. Zapraszam do lektury i chwili zadumy.
Nie mam zastrzeżeń.Zawsze czytam z przyjemnością.
Dziękuję 😉
Miło mi, Januszu, że zainspirowałam – dziękuję za rozwinięcie pewnych przemyśleń, pchnięcie ich we własną, świeżą stronę :).
Dzięki za dobre słowo, Justyno! 😀