Muszę z przykrością stwierdzić, że komentarze czołowych polityków koalicji i części komentatorów politycznych budzą moje coraz to większe zdumienie. Albo nie rozumieją tego co się stało albo tylko udają.
A więc po kolei:
- Nikt rozsądny nie kwestionuje prawidłowości przeprowadzania obliczeń wyników, szczególnie gdy są robione ręcznie (niestety) bo system nie działa tak jak powinien.
- Każdego myślącego człowieka, a Prezydenta RP w szczególności, musi zaniepokoić niespotykanie duża ilość oddanych nieważnych głosów. Podano informację o nawet 30% nieważnych głosów w niektórych komisjach. Na Dolnym Śląsku – 19%, w moim okręgu wyborczym jest to ponad 8%. Nie podejrzewam, że akurat w tych wyborach ogromna ilość wyborców postanowiła oddać głosy nieważne. Najbardziej prawdopodobną hipotezą co do przyczyn tego stanu jest zła konstrukcja tzw. książeczek z wieloma listami. Mniej uważni, lub źle poinformowani wyborcy mogli niezamierzenie zaznaczyć więcej niż jedno nazwisko. Na to zresztą zwracają uwagę liczni fachowcy. Skoro powszechnie wiadomo, że nawet wykształceni ludzie nie czytają umów kredytowych przy ich zawieraniu, to można było przyjąć za pewnik, że przy wyborach będzie tak samo. Jestem przekonany, że wiele głosów nieważnych stało się nieważnymi w sposób niezamierzony przez wyborców. Powszechne żądanie ponownego przeliczenia głosów jest zasadne i powinno ujawnić przyczyny tego stanu. Po to aby ponowna sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca.
- Dziecięca bezradność PKW i KBW jest żenująca. Świadczy o tym, że czas najwyższy wprowadzić kadencyjność w tych instytucjach. Z całym szacunkiem dla starszych panów – człowiek wykonujący tę samą pracę przez 20 lat wpada w rutynę (tyle razy się udało to teraz też się uda), nie nadąża za nowymi rozwiązaniami technologicznymi i w związku z tym traci kompetencje do wykonywania swoich obowiązków. Nie widzę żadnych logicznych powodów, dla których wszyscy członkowie tych instytucji muszą być sędziami, w dodatku emerytowanymi. Przydałby się raczej specjalista od relacji międzyludzkich, socjolog, psycholog, słowem ktoś, kto znając psychikę przeciętnego człowieka potrafi zaprojektować taką formę kart wyborczych (i przetestować ją na wybranej reprezentatywnej grupie wyborców), która będzie czytelna i łatwa w użyciu.
- Czas najwyższy aby za informatyzację najwyższych urzędów państwowych wzięli się fachowcy. A więc: założenia funkcjonalne systemu ma opracowywać organ, dla którego system będzie przeznaczony. Za poprawność tych założeń odpowiada “głową” szef instytucji. Założenia (wymagania) sprzętowe opracowuje np. rządowe centrum informatyki (po cholerę takie służby w każdej instytucji), zatrudniające wysoko kwalifikowanych i dobrze płatnych fachowców. Obie służby wspólnie opracowują założenia do planu wdrażania systemu. Dopiero wtedy można ogłaszać przetarg. Najpierw na projekt systemu a po jego odbiorze – na realizację oprogramowania i wdrożenie systemu. Każdy etap może być realizowany przez innego wykonawcę. To są takie oczywistości, że aż wstyd o tym pisać.
- Ta sama firma informatyczna próbowała startować do przetargu na system dla NIK. Naczelna Izba Kontroli słusznie odesłała ją “na drzewo”, pomimo tego, że dali najtańszą ofertę. A więc stosując tę samą ustawę o zamówieniach publicznych można działać rzetelnie i roztropnie.
Obecny stan rzeczy naraża na szwank autorytet państwa i nie można udawać panowie politycy koalicji rządzącej, że “nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”.
Myślę, że nie jestem jedynym, który oczekuje dogłębnej analizy przyczyn tej kompromitacji polskiej demokracji, wskazania i ukarania winnych i wdrożenia takich procedur, które wykluczą tę „powtórkę z rozrywki” w przyszłości.