Jest rzeczą oczywistą, że Warszawie nigdy nie będzie zależeć na istnieniu silnych, konkurencyjnych ośrodków (uczelni) uniwersyteckich “na prowincji” a w szczególności na Górnym Śląsku. Przecież gdyby nie decyzja Gierka to UŚl by w ogóle nie powstał. A więc pora przestać się oglądać na Warszawę aby “coś dała”, tylko trzeba samemu, własnymi siłami budować markę UŚl. Zacząć od biznesowego abecadła:
- Nie musi być 100 tysięcy studentów byle jakiej jakości na setce byle jakich kierunków. Należy usiąść w gronie specjalistów (sejmik, przedsiębiorcy i uczelnia) i wybrać kierunki, na które jest realne zapotrzebowanie u pracodawców. Na te kierunki postawić nacisk tak, by szkolić absolwentów wysokiej klasy, o których będą się bić pracodawcy. Oczywiście mniej “chodliwe” kierunki też będą potrzebne ale może jednak z nieliczną grupą studentów, prawdziwych pasjonatów danej dziedziny – pożytek będzie na pewno większy. Takie działania pozwolą zbudować i utrwalić markę uczelni w regionie.
- Uczelnia musi być dobrze zorganizowana i bezbłędnie funkcjonować w każdym detalu. A więc – nie każdy człowiek z tytułem naukowym musi być wykładowcą – zróbcie ankietę wśród studentów i abiturientów na temat ich oceny poszczególnych pracowników naukowych. Najsłabszych należy się po prostu pozbyć. Przykre to – wiem. Takie szczegóły jak funkcjonowanie dziekanatów, komisji, proces naboru kandydatów na studia, tworzenie harmonogramów zajęć – słowem cała machina administracyjna uczelni musi funkcjonować jak w szwajcarskim zegarku. Nie może być tak, że osoby odpowiedzialne za proces naboru nie odpowiadają miesiąc czasu na maile od potencjalnych kandydatów. Na świecie (i w Polsce również) dostępne są systemy komputerowe do tworzenia i utrzymywania harmonogramów zajęć na uczelni, pozwalające na uwzględnienie szeregu uwarunkowań i ograniczeń formalnych. Zastosujcie je na UŚl, niech studenci nie czekają z dnia na dzień na to gdzie i z kim mają zajęcia. Zapytajcie szanowni panowie dziekani swoich studentów, jaka jest ich opinia o obecnym stanie administracji uczelnianej.
- Jakość nauczania na studiach płatnych i bezpłatnych musi być tak samo dobra i wysokiej jakości. Po prostu uczelnia ma sprzedawać wyłącznie dobry towar swoim klientom, niezależnie od tego kim są, prawda?
- Uczelnia musi umieć dobrze się sprzedać albowiem dobry marketing to podstawa sukcesu w biznesie. Oglądałem udostępniony niedawno w internecie filmik reklamujący UŚl. Wypada tylko spuścić zasłonę milczenia. Należy zatem wykorzystywać wszystkie dostępne kanały informacyjne, media, internet do chwalenia się osiągnięciami uczelni (bo chyba są takie, prawda?) i zapraszać młodych ludzi z całego kraju (i nie tylko) na studia. Studiowanie na UŚl musi się stać modne.
- Markę uczelni podnosi również lista liczących się w świecie uczelni, z którymi nawiązana jest współpraca naukowa i wymiana studentów. To kolejne pole do popisu dla rzutkich menedżerów UŚ.
Jestem przekonany, że na Uniwersytecie Śląskim znajdą się ludzie, którzy wyposażeni w odpowiednie uprawnienia będą w stanie przygotować realny, rzetelny, krótko- i długoterminowy program rozwoju uczelni, bez czepiania się pańskiej klamki w Warszawie. Taki program, który spowoduje, że za 10 lat UŚl zostanie zaliczony do pierwszej dwusetki najlepszych uczelni na świecie. Mocno w to wierzę, pamiętając swoje studia sprzed 40 lat (nie na UŚl niestety).