
Czyli o kłopotach z matematyką i nie tylko z nią
Zacznę od opisu wydarzenia z dzisiejszego przedpołudnia. Potrzebowałem wziąć trochę gotówki z bankomatu. Podchodzę – przy bankomacie stoi młoda kobieta (na oko 25-30 lat, niebrzydka) i strasznie się męczy z obsługą maszyny. Odsunąłem się na stosowną odległość i na moje szczęście oparłem się o ścianę. Słyszę tekst:
– „Głupi bankomat, czego on chce?” Po chwili: – „Kwota musi być podzielna przez 20” i za moment: – „Wie pan może o co tu chodzi?”
Oparłem się mocniej, żeby nie paść na pysk i z kamienną twarzą mówię:
– „No na przykład musi to być 40, 60, 80”.
– „Acha”. Mordęgi ciąg dalszy, słyszę powiedziane pod nosem „Pińdziesiąt”. I po kolejnej chwili kolejne pytanie:
– „To jak pan mówi, ile to ma być?”
– „No na przykład 20, 40, 60, 80, 100, 120 i tak dalej”
– „Acha, dziękuję”. Jeszcze kilka pisków wydobywających się z maszyny i ….. SUKCES!
– „Dziękuję panu za pomoc”.
– „Proszę bardzo”.
Inna scena, z którą każdy z nas ma do czynienia wielokrotnie w ciągu każdego dnia.
Zaglądamy na aktualne wpisy na Facebooku. Wiadomo, że przy postach jest zawsze miniaturka zdjęcia profilowego autora wpisu (płeć w tym przypadku nieistotna). Patrzę – z wyglądu osoba dość dorosła, jak zajrzeć na informacje o niej – wykształcona. Czytam wpis no i tu festiwal błędów ortograficznych, takich, które aż kłują w oczy. I to błędów ewidentnych, nie literówek, które i mnie się zdarzają, szczególnie gdy na klawiaturze nie zadziała „Alt” i wchodzi „e” zamiast „ę”, itp. Ludziom jest „wsio rawno” czy piszą „ó” czy „u”, „rz” czy „ż”.
Niech mi jeszcze ktoś spróbuje wmawiać, że w szkole jest za dużo matematyki albo, że dzieci piszą za dużo wypracowań z języka polskiego, to chyba mu napluję w gębę.
No ale według jaśnie wielmożnej pani minister edukacji najważniejsze powinno być nauczanie historii. Oczywiście tej WŁAŚCIWEJ historii i we WŁAŚCIWY sposób. No a że do szkół trafił podręcznik do matematyki z rażącym błędem – aaaaa, nieważne!
Ręce mam jeszcze do teraz opadłe.
A mnie to wcale nie dziwi. Za naszych czasów Panie Januszu liczyło się “piechty”, a teraz ? Kalkulatory, komputery, ściągi w internecie, gotowe rozwiązania – to wszystko odmóżdża i prowadzi do wtórnego analfabetyzmu matematycznego. Usłyszałem kiedyś taką tezę, jeśli wielkość Twojego telewizora przewyższa wielkością Twoją domową bibliotczkę to czas się zastanowić czy aby nie stajesz się wtórnym analfabetą. Będzie jeszcze gorzej….
Januszu, zawsze znajdą się ci, którzy zrozumieją i się nauczą i ci, którzy nie zrozumieją i za nic im tego do głowy nie wepchniesz. Ja do dziś wielu rzeczy z matematyki nie umiem. Czy to sprawia, że jest mi w życiu gorzej? Nie. Radzę sobie z wiedzą, której nabyłam w trzech pierwszych klasach, a jak mam większy problem, proszę kogoś, kto się zna i wyjaśni. Nie musimy wiedzieć wszystkiego. Ta kobieta trafiła na Ciebie i Ty jej pomogłeś, Gdyby nie Ty może znalazła by się inna osoba, ale czy na pewno większa ilość materiału w szkole coś zmieni? Nie, bo tak jak napisałam na początku, nie możliwe, żebyś komuś ją do głowy wszczepił jak szczepionkę. Na razie niemożliwe. Przyszłość jeszcze wiele otworzy możliwości. W każdym razie poszerzenie materiału w szkole na pewno niczego nie zmieni.