Po przeczytaniu na FB ogłoszenia, że Muzeum Górnośląskie poszukuje wolontariuszy do obsługi tegorocznej Nocy Muzeów wahałem się czy warto i czy dam radę. Jednak się zgłosiłem. I od razu pierwsze zdziwienie, spowodowane profesjonalnym podejściem do sprawy przez organizatora. Każdy z wolontariuszy został ubezpieczony od następstw nieszczęśliwych wypadków, z każdym podpisana została umowa wolontariacka, a na dodatek (jak się potem okazało) przez cały czas trwania imprezy mieliśmy zapewniony pokój „socjalny” z kanapkami (dobrymi!!) i wszelakimi napojami.
Rola wolontariuszy polegała na wsparciu etatowych pracowników w obsłudze gości odwiedzających muzeum, udzielania im podstawowych informacji, a także pilnowania, by prezentowane eksponaty nie doznały żadnego uszczerbku. Miałem okazję zobaczyć „od kuchni”, jak wielkim wysiłkiem organizacyjnym dla muzeum było to wydarzenie. W obsługę zaangażowana była chyba cała załoga, a jej współpracę z nami, wolontariuszami, mogę ocenić tylko jako wzorową.
Program tegorocznej Nocy w Muzeum Górnośląskim był niezwykle bogaty i każdy zwiedzający miał szansę znaleźć coś, co go zainteresuje. Skupię się tylko na tej części, w której uczestniczyłem osobiście, czyli wystawie etnograficznej Z życia ludu śląskiego. Od rozpoczęcia Nocy (godz. 18:00) aż do jej zakończenia o 24:00 nasze piętro było praktycznie pełne gości. Chwile „luzu” były naprawdę krótkie. Hitem dla wielu zwiedzających była szafa prababci, w której wisiały na wieszakach kompletne stroje rozbarskie (dla dzieci, młodzieży i dorosłych) i które chętni mogli przymierzać, w czym w pocie czoła pomagała kompetentna i sympatyczna pani z działu etnograficznego muzeum. Przy tej okazji zaobserwowałem bardzo ciekawe zjawisko. Do przymierzania strojów częściej ustawiały się dziewczynki (te za sprawą rodziców), młode dziewczyny i dorosłe kobiety, choć i kilku panów też się odważyło. W każdym przypadku zmiana stroju wywoływała natychmiast zmianę w ich wyglądzie. Twarze zaczynały promienieć, na ustach pojawiał się uśmiech, kobiety i dziewczyny wręcz rozkwitały. Te, które podchodziły do przymiarki ubrane jak z jednej sztancy – bluzka, spodnie, kurtka (wszystkie podobne do siebie) nagle czuły się jak młode damy. Dziewczyny z radością kręciły koła bogato plisowanymi spódnicami, bliscy obfotografowywali je z wszystkich stron. Dużą frajdę sprawiła nam jedna z młodych pań, która po obejrzeniu pozostałych ekspozycji przyciągnęła rodzinę jeszcze raz do szafy prababci i jeszcze raz się przebrała – tym razem w inny strój. Myślę, że ten punkt programu warto byłoby włączyć na stałe do repertuaru tej wystawy, żeby młode pokolenie miało szansę poczuć doświadczalnie „na sobie” ducha minionej epoki.
Z racji przyjętych na siebie dobrowolnie obowiązków nie obejrzałem wczoraj wszystkich prezentowanych obiektów, ale nie żałuję. Ogromną przyjemność sprawiło mi wyznanie pewnego pana w średnim wieku, który stwierdził: „Mieszkam niedaleko a w tym muzeum jestem po raz pierwszy”. A takich ludzi było zapewne więcej i byli też pewnie tacy, którzy w muzeum w ogóle byli po raz pierwszy życiu. I te słowa owego pana są dla mnie największą nagrodą za sześć godzin spędzonych wczoraj „na nogach”.
Kto nie dotarł w tym roku na Noc Muzeów do Muzeum Górnośląskiego, niech mocno żałuje. Naprawdę było warto! Mam nadzieję, że za rok będzie równie atrakcyjnie (a może lepiej?) i jeśli zdrowie pozwoli zgłoszę się do pomocy.
Na zakończenie chcę w swoim (ale chyba i nie tylko swoim) imieniu podziękować organizatorom za profesjonalną organizację tej imprezy. A poniżej kilka zdjęć z przebieranek (niestety robione telefonem bez flesza, stąd słaba jakość) i jedno zdjęcie – zagadka: Do czego służy przedstawiony na zdjęciu przedmiot, prezentowany razem z innymi sprzętami ze starej kuchni, który wygląda jak dzwon umocowany na długim kiju? Odpowiedź na końcu postu.
Świadomie moją relację ograniczyłem tylko do jednej z wielu wczorajszych coolturalnych wysp. Profesjonalne recenzje niech piszą specjaliści i dziennikarze, których wczoraj było sporo.
A przedmiot, o który pytałem, to starodawna “pralka automatyczna”. Jak wygląda i jak działa? Dowiecie się odwiedzając muzeum. Zapraszam!
Zapewne warta zachodu impreza, “wywleka” ludzi sprzed telewizora i zza stołu.
muszę przyznać, że pomysł miałeś znakomity – trzeba wszystkiego spróbować – jeszcze kustoszem zostaniesz 🙂 . Gratuluję – szkoda, że sam na to nie wpadłem 🙂
Tak, szafa prababci to byl bardzo fajny pomysł i koncert i wszystkie zbiory. Dla mnie numer jeden to szkicownik Jana Matejki!