Dwa lata temu przez regionalne śląskie media przetoczyła się dyskusja na temat ewentualnego utworzenia regionalnej partii politycznej, co docelowo umożliwiłoby wprowadzenie do parlamentu przedstawicieli śląskich środowisk – ludzi niezależnych od warszawskich elit. Dziennik Zachodni opublikował wtedy mój list na ten temat.
Kilka dni temu usłyszeliśmy, że faktycznie taka partia polityczna ma być utworzona. Czy to dobrze, czy źle – pokaże czas.
Będzie dobrze, jeśli twórcy partii potrafią sformułować czytelny program polityczny z jasnym wskazaniem (krok po kroku) celów, jakie chcą osiągnąć w przewidywalnym czasie i sposobów działania, jakie mają temu służyć. Może wtedy pokolenie dzisiejszych dwudziesto- i czterdziestolatków, którzy dotąd gremialnie omijali szerokim łukiem komisje wyborcze, zacznie identyfikować się z miejscem, w którym żyje, dostrzegać jego urok ale i problemy i odda swój głos w wyborach na ludzi związanych z naszym regionem – niezależnych od partyjnej czapki w stolicy.
Będzie źle – jeśli założyciele Śląskiej Partii Regionalnej spróbują włożyć do jej programu wszystkiego po trochu, tak aby „zadowolić” wszystkich: ateistów i wierzących, prawicę i lewicę, „hanysów” i „goroli”, młodych i starych. Tak sformułowany program adresowany do wszystkich, czyli do nikogo, nie przyciągnie tłumów. Wręcz przeciwnie, spowoduje jeszcze większe zniechęcenie i odwrót w kierunku warszawskich central.
Wielce ciekawym doświadczeniem była dla mnie obserwacja reakcji na tę inicjatywę. O ile nie zdziwiły mnie wypowiedzi znanych od lat przeciwników wszystkiego co „śląskie” (nazwisk z litości nie wymienię), to moje ogromne zdumienie wzbudził chór krytyków, złożony ze znanych na Górnym Śląsku pro-śląskich działaczy. Najpierw przez lata natrząsali się z braku współpracy Związku Górnośląskiego z Ruchem Autonomii Śląska, potem kpili z Rady Górnośląskiej zrzeszającej kilkanaście organizacji funkcjonujących w naszym regionie. Teraz gdy po latach udało się dojść do konsensusu w kluczowej sprawie, jaką jest potrzeba przyzwoitego zarządzania regionem przez ludzi stąd, którzy znają i rozumieją potrzeby mieszkańców i nie boją się narazić warszawskim centralom, to nasi wiecznie niezadowoleni i wiecznie niedocenieni besserwisserzy potępiają w czambuł nową inicjatywę albo „tylko” ją wyśmiewają. W tej sytuacji wypada tylko ich zapytać: panowie, dlaczego przez tyle lat nie zaproponowaliście lepszej idei, lepszego projektu, za którym poszłyby tłumy? Nie chcecie pomóc? To nie przeszkadzajcie.
A pomysłodawcom utworzenia Śląskiej Partii Regionalnej życzę powodzenia i trzymam kciuki!